Inflacja jest bardzo niewygodnym wrogiem inwestora. Nie chodzi nawet o to, że może być ją ciężko pobić. Załóżmy, że nasze stopy zwrotu są wyższe niż inflacja, tutaj natrafiamy na drugiego wroga, który żyje w dużej komitywie z inflacją: podatki. Podatek pobierany jest od wartości nominalnej, nie realnej. Nawet jeżeli zarobimy np. 10% przy inflacji 9%, to po podatku nasza stopa zwrotu będzie realnie ujemna (10% * 81% = 8,1%). Przy niskiej inflacji wpływ podatków na realną stopę zwrotu nie jest tak odczuwalny. Poniżej przykład 4-letniej obligacji inflacyjnej w warunkach różnych poziomów inflacji. Zakładamy, że obligacja trzymana jest do wykupu. W pierwszym roku założono poziom inflacji z prognozy NBP (5,8%), następne lata wg średniej inflacji jak na wykresie. Warunki obligacji zgodne z obowiązującymi (1,8% w pierwszym roku, później inflacja + 1 ppt.: www.obligacjeskarbowe.pl).
Konkluzja jest taka, że realnie, po opodatkowaniu nie da się praktycznie zarobić. Początkowy niski kupon, znacznie poniżej prognozowanej inflacji oraz podatki dają się mocno we znaki. Po opodatkowaniu inwestor stracił realnie od 0,7% rocznie przy niskiej inflacji do 1,8% rocznie przy średniej inflacji 10% w latach 2-4.
Skarbowe obligacje inflacyjne nadal są jedną z najciekawszych opcji dla konserwatywnego inwestora i dobrym uzupełnieniem portfela. O realne stopy zwrotu będzie jednak ciężko (większa szansa na 10. letnich papierach, czy wersji rodzinnej). Wpływ podatków i inflacji długoterminowy inwestor może też wyeliminować/ograniczyć korzystając z IKE i IKZE (o czym mówiliśmy tutaj).
JP