Rynek niedźwiedzia i co dalej?
Ostatnia gwałtowna wyprzedaż światowych akcji boleśnie przypomniała nam wszystkim o ryzyku związanym z inwestowaniem. W takich momentach emocje często biorą górę i niestety nie jest to zazwyczaj dobry doradca. Zamiast więc podejmować gwałtowne decyzje, proponujemy trzymać się planu i przypominamy o prostym narzędziu zarządzania ryzykiem, jakim jest rebelancing.
„Byki wchodzą po schodach, a niedźwiedzie skaczą przez okno”. Trudno o lepszą ilustrację znanego rynkowego powiedzenia niż zachowanie rynków akcji w ostatnich trzech tygodniach. Ostatnie spadki – choć nie wyróżniają się na razie zasięgiem na tle historii – z pewnością robią wrażenie swoją dynamiką. Jednak utrzymanie takiej trajektorii na dłuższą metę jest niemożliwe. A jeśli ktoś ma inne zdanie, to ostatnią rzeczą, jaką się teraz przejmuje są rynki finansowe.
W warunkach tak dużej zmienności część inwestorów woli pozbyć się akcji, bo strach przed stratą jest bardzo silnym efektem behawioralnym (bardzo ciekawie o psychologii na spadkowym rynku pisze Michael Batnick: https://theirrelevantinvestor.com/2020/03/13/the-psychology-of-a-bear-market/). Sprzedać akcje nie jest trudno. Prawdopodobieństwo, że zrobimy to na samym dołku też nie jest duże, więc początkowo nasza decyzja będzie wydawała się dobra. Ale podstawowym pytaniem jest to, co zrobimy później. Jak mocno musi spaść rynek, żebyśmy na niego powrócili? Czy rzeczywiście będziemy mieli odwagę kupić akcje przy jeszcze gorszych doniesieniach medialnych i komentarzach rynkowych? Czy to w ogóle scenariusz, który chcemy zobaczyć?
Inna sprawa, że w momencie, gdy rynek akcji powróci do wzrostów, odbicie może być bardzo silne. Pokazuje to chociażby zachowanie rynku amerykańskiego w piątek 13.03 (+9,29%). Choć nie był to co prawda najsilniejszy jednodniowy wzrost (jak dumnie tweetował Trump[1]), ale 10. miejsce w historii ostatnich prawie 100 lat również zasługuje na uwagę.
Co więc zrobimy w momencie, gdy sytuacja się ustabilizuje, a rynek akcji zacznie rosnąć?
Pierwsze (zazwyczaj najsilniejsze) sesje prawdopodobnie przegapimy („to jeszcze nie był dołek”), a potem powrócić będzie jeszcze trudniej. Może więc w efekcie „kapitulacji” w końcu zainwestujemy w akcje po wyższych cenach niż z niego wyszliśmy? Wydaje się, że wielu inwestorów może po takim epizodzie pozostać poza rynkiem na lata, a odrobienie ostatnich strat na rynku długu będzie ekstremalnie trudne.
Zamiast więc spekulować, czy rynek akcji spadnie kolejne 20%, czy dołek mamy już za sobą, trzymajmy się naszej strategii. Podejmowanie radykalnych, emocjonalnych decyzji w takich momentach to kuszący sposób pozbycia się krótkoterminowego stresu, który ma jednak fatalny wpływ na wyniki w długim terminie. Pamiętajmy, że nawet najsilniejsze bessy kiedyś się kończą, a odrabianie strat wbrew pozorom nie trwa zazwyczaj tak długo (przykład dla rynku w USA poniżej).
Jeżeli nie wiesz co zrobić… zrób rebalancing
W kilku poprzednich materiałach pokazaliśmy prostą i skuteczną technikę zarządzania ryzykiem portfela[2]. Metoda polega na przywracaniu oryginalnych, docelowych proporcji portfela między akcjami i obligacjami[3]. Oznacza to nic innego jak kupowanie tej klasy aktywów, która ostatnio radziła sobie słabo i sprzedawanie tej, która była relatywnym wygranym. W pewnym skrócie można powiedzieć, że sprzedajemy relatywnie droższą klasę aktywów, żeby doważyć się w tej, które jest relatywnie tania. Technika jest zatem „kontrariańska”, często zresztą standardowo wykorzystywana przez instytucje. W naszym materiale na temat timingu rynkowego pokazywaliśmy jak ten technicznie prosty, choć psychologicznie już niekoniecznie, sposób pozwala na podniesienie stopy zwrotu w dłuższym terminie. Wskazywaliśmy również, że nawet w odmętach kryzysu 2008 – 2009 r. rebalancing pozwolił na szybsze odrabianie strat. W naszym przykładzie portfel zbudowany na początku 2008 r. składający się z globalnego portfela akcji (60% indeks MSCI ACWI) oraz obligacji o ratingu inwestycyjnym USA (40% indeks Bloomberg Barclays US Aggregate Bond) wyszedł „na prostą” już na początku 2010 r., pomimo, że moment inwestycji nie był szczególnie fortunny. W materiale na temat obligacji skarbowych wskazywaliśmy, że polskie obligacji skarbowe – z reguły – zadziałają podobnie, jak wyżej wspomniany indeks obligacji. Antycykliczne działanie obligacji skarbowych czyni je cenną częścią portfela i umożliwienie rebalancingu jest jednym z podstawowych atutów. Spójrzmy zatem jak zachowywały się: globalny indeks akcji (MSCI ACWI), polskie obligacje skarbowe (indeks TBSP) oraz dwa portfele mieszane.
Źródło: Investhink, MSCI, Stooq.pl
Startem strategii jest 31.12.2019 r., a wartością początkową jest 100. Zwrócić trzeba uwagę, że podczas największej paniki na rynku kursy obligacji skarbowych rosły neutralizując wartość spadków portfeli mieszanych. Przy dużym, piątkowym odbiciu obligacje były już wyprzedawane. Niemniej jednak posiadając obligacje skarbowe w portfelu (oraz globalny portfel akcji, a nie lokalnie skoncentrowaną pozycję) wartość portfeli mieszanych spadła, ale poziomy spadków trudno nazwać „dewastującymi”. Wyprzedaż rynku akcji oraz stosunkowo dobre zachowanie rynków obligacji sprawiło jednak, że proporcje akcji i obligacji w strategiach mieszanych odbiegają od tych docelowych.
Żródło: Investhink
Inwestor może zatem wykorzystać sytuację rynkową i sprzedać część portfela obligacji, aby przywrócić docelowe udziały poszczególnych klas aktywów. Przykładowo posiadacz strategii 40/60 ma portfel wartości 90,28 (49,95 akcji i 40,34 obligacji). Aby przywrócić docelowe proporcje (60% akcje = 54,17 i 40% obligacje = 36,11) musi sprzedać 4,22 obligacji (bieżące 40,34 – docelowe 36,11 = 4,22)[4] i kupić za tę kwotę akcji. W ten sposób przywrócona zostanie docelowa alokacja. Technika działa też w drugą stronę. W warunkach silnego rynku akcji należało będzie sprzedawać akcje, które „rozrosły się” w portfelu oraz kupować niedoważone w stosunku do docelowej alokacji obligacje. Rebalancing hołduje ciągle wspominanej, a rzadko w praktyce stosowanej zasadzie: „kupuj tanio, sprzedawaj drogo”. Pozwala też na zachowanie docelowego poziomu ryzyka oraz oczekiwanej stopy zwrotu. Co najważniejsze jest to zautomatyzowane, zdyscyplinowane inwestowanie. W naszym materiale sugerowaliśmy rebalancing roczny lub po odchyleniu portfela na poziomie klas aktywów o z góry określoną wartość. Nie jest to aż tak ważne. Można rebalancing robić nawet co 2 lata albo co kwartał. Najważniejsze żeby stosować go w sposób systematyczny. Regularne stosowanie tej techniki pozwala podnieść stopę zwrotu portfela o 0,5 ppt. – 1,0 ppt. rocznie co w dłuższym terminie stanowi znaczącą różnicę dla portfeli inwestorów[5].
W wcześniej wspomnianym materiale na temat obligacji skarbowych twierdziliśmy, że poza obligacjami skarbowymi trudno znaleźć inną klasę aktywów, która równie dobrze sprawdziłaby się warunkach wyprzedaży. Szczególnie zwracaliśmy uwagę na obligacje korporacyjne, które w warunkach stresu wykazują pozytywną korelację z rynkiem akcji (szczególnie obligacje o niższych ratingach inwestycyjnych). Należy zwrócić uwagę, że polskie obligacje korporacyjne, nawet dużych emitentów o ratingu inwestycyjnym przeceniły się o kilka procent podczas tej małej paniki giełdowej (a gdyby polski rynek był bardziej rozwinięty, obserwowalibyśmy zapewne silne przeceny obligacji bardziej ryzykownych, wycenianych obecnie zazwyczaj metodą liniową). Zwracaliśmy też uwagę na małą płynność utrudniającą rebalancing. Obligacje o niższych ratingach wyprzedały się globalnie nawet więcej od początku roku niż przykładowo analizowana przez nas strategia składająca się z 60% z obligacji skarbowych i 40% z globalnych rynków akcji. Rebalancing jest skuteczny wtedy kiedy poszczególne składniki portfela nie wykazują ze sobą korelacji, a optymalnie są ze sobą ujemnie skorelowane w warunkach wyprzedaży aktywów ryzykownych.
Reasumując, rebalancing to nie tylko sposób na zarządzanie ryzykiem portfela, czy poprawienia stopy zwrotu. Rebalancing powinien być przedstawiony klientowi jako podstawowe narzędzie pracy na portfelu. Pokazuje klientowi, że mamy plan na dobre, ale i złe czasy. Wiemy co będziemy robić kiedy rynki będą rosły, ale wiemy też co będziemy robić, kiedy będą spadać – a to, prędzej czy później, nastąpi. Odchodząc od obiecywania, że możliwym jest wybór najlepszego rynku (a potem jeszcze wyjście przed nastaniem spadków) unikamy rozczarowania, które prędzej, czy później musi nastąpić przy takim podejściu. Pozwala też przenieść większy ciężar na długoterminowe spojrzenie, a traktowanie spadków rynkowych jako okazję do rebalancingu zamiast całkowitej ucieczki z rynku. Rynki same z siebie oferują, z reguły, satysfakcjonującą stopę zwrotu. Klucz do sukcesu polega bardziej na tym, żeby tego nie zepsuć, a nie próbować ten rynek zdecydowanie przebić (co w przytłaczającej większości przypadków kończy się niepowodzeniem). Jak mówi stare porzekadło często przywoływane również w inwestycjach: „failing to plan is planning to fail”, czyli „niepowodzenie w planowaniu to planowanie niepowodzenia”.
Bibliografia
Investhink, Obligacje skarbowe cz. 1, 09.2019 r.
Investhink, Timing Rynkowy. Dlaczego timing rynkowy nie działa w zarządzaniu majątkiem klienta indywidualnego, 01.2019 r.
Źródła Internetowe
https://www.biancoresearch.com/
www.msci.com
www.stooq.pl
[1] https://twitter.com/realDonaldTrump/status/1238799084263260161?s=20
[2] Patrz np.: Timing Rynkowy. Dlaczego timing rynkowy nie działa w zarządzaniu majątkiem klienta indywidualnego, https://www.investhink.org/timing-rynkowy lub Obligacje Skarbowe cz. 1, https://www.investhink.org/obligacje-cz-1
[3] Rebalancing może być naturalnie wykorzystany przy budowie portfela złożonego z większej ilości klas aktywów oraz na poziomie samych klas aktywów. Przykładem może być przywracanie docelowych proporcji między poszczególnymi rynkami akcyjnymi. Jeżeli przykładowo część akcyjna naszego portfela docelowo składa się w 35% z akcji rynku amerykańskiego, 35% akcji pozostałych rynków rozwiniętych i 30% akcji rynków wschodzących – rebalancing będzie polegał na przywróceniu tych proporcji.
[4] Minimalne różnice wynikają z zaokrągleń.
[5] W naszej analizie z artykułu „Timing Rynkowy” tzw. rebalancing premium wyniósł 0,99 ppt. rocznie. Inne badania wskazują często przedział 0,5 – 1 ppt. rocznie.
Materiał ma charakter wyłącznie edukacyjny i wyraża prywatne opinie autorów. Materiał ten nie powinien być traktowany jako doradztwo inwestycyjne, prawne lub podatkowe.