Wpis multimedialny: w tle na słuchawkach puść sobie uwór Iron Maiden (przynajmniej na pierwszą cześć tekstu) 😉, który znaleźć możesz tutaj (YouTube) lub tutaj (Spotify).
Muzyka start!
Dziś prosty wpis: proste pytanie i prosta odpowiedź.
Kiedy kupować akcje?
Bramka nr 1
Na dołkach. Najbardziej spektakularnym spadkiem, po którym oczywiście nastąpił idealny dołek do kupowania, był Wielki Kryzys Finansowy lat 2008-2009. Zawirowania związane z rynkiem papierów zabezpieczonych na hipotekach spowodował, że na porządku dziennym były pytania o to czy rynek finansowy będzie istniał. Indeks amerykańskiej giełdy zanotował minimum na poziomie… 666 pkt. (jeżeli jesteś przeciętnie szybko czytającym człowiekiem to właśnie na słuchawkach usłyszałeś „six hundred and sixty six” 😀 – polecam słuchać dalej ale więcej odniesień do utworu nie będzie).
Oczywiście teraz po czasie łatwo się mówi. Trzeba było…. Od tamtej pory index S&P500 urósł o ponad 700%. Niełatwo zapamiętać co się robiło, a tym bardziej co się czuło (w tym co się myślało o rynku) 6 marca 2009, a to właśnie wtedy miał miejsce ów dołek.
Na szczęście mamy internet, łatwo wygooglować nagłówki gazet. W zgrabnej kompilacji można zobaczyć to tutaj.
Jednym słowem beznadzieja i cytując klasyka „nie będzie niczego”. Nie wyobrażam sobie podjęcia decyzji o zainwestowaniu majątku życia w takim otoczeniu. Nie ma mocnych na taką falę strachu.
Bramka nr 2
Skoro nie da się na dołkach to może warto kupować w momencie polepszenia się sytuacji w otoczeniu giełd, w gospodarce czy może ogólniej – na świecie.
Kolejny fajny przykład to tzw. „covidowa” wyprzedaż.
Dołek globalnego indeksu akcji MSCI All Country World Index miał miejsce 23 marca 2020 roku. W tym dniu na świecie mieliśmy zarejestrowane 3 przypadki choroby na milion mieszkańców[1].
Pierwszy szczyt fali zachorowań to ponad 400 na milion w styczniu 2022 a pod koniec 2022 roku to nawet 800 przypadków na milion.
Oczywiście zmiennych jest dużo więcej. Mieliśmy do czynienia z różnym podejściem do lockdownów, pojawiły się szczepionki itd. Sedno sprawy jest takie, że 23 marca 2020 epidemia dopiero się zaczynała, wszystko co najgorsze było dopiero daleko przed nami. Tego dnia nie byliśmy pewni o przyszłość kogokolwiek i czegokolwiek. A właśnie wtedy „trzeba było” kupować.
Gdybyśmy czekali na polepszenie się danych z gospodarki, giełda zrobiła 100% i tak naprawdę zaczęła dyskontować w negatywny sposób dalsze konsekwencje pandemii.
Bramka nr 3
Może zawsze…
Historia rynków pokazuje, że w długim terminie one po prostu rosną. Przewidzenie co się stanie w realnym świecie jest ekstremalnie trudne. Jak na to zareaguje gospodarka, władze itd. – jeszcze trudniejsze. Potem musimy jeszcze odgadnąć jak na to zareagują spółki a wreszcie jak te wyniki spółek przełożą się na zachowanie ich kursów na giełdzie.
To nie jest trudne, to jest po prostu niemożliwe. Tylko regularne wpłaty i oderwanie się od bieżących wydarzeń gwarantuje, że kupimy również w dołkach. Taka strategia zapewnia nas również, że żadne gwałtowne odreagowanie nas nie ominie.
Wiara w ludzkość moim zdaniem oznacza, że wierzymy w postęp i jego widoczny w postaci rosnących indeksów efekt.
Ja wybieram bramkę numer 3…
Paweł Chylewski
[1] dane za Oxford Our World in Data, COVID-19 Data Explorer https://ourworldindata.org/explorers/covid